Bieg z przeszkodami

Parafrazując pewnego znanego specjalistę od trafnych diagnoz sytuacji panującej na polskiej scenie politycznej, zacznę od tego, że ostatni "Crash" mnie tak nie sponiewierał, jak sponiewierał mnie
"Ghostrunner" - recenzja
Parafrazując pewnego znanego specjalistę od trafnych diagnoz sytuacji panującej na polskiej scenie politycznej, zacznę od tego, że ostatni "Crash" mnie tak nie sponiewierał, jak sponiewierał mnie "Ghostrunner". Aż mnie palce swędziały z bólu. Ba, przy pierwszym zderzeniu się z tym, co przygotowało polskie studio One More Level, wyłączyłem po kilkudziesięciu minutach, co by moment ochłonąć. Ale po chwili odpaliłem grę z powrotem, bo od "Ghostrunnera" trudno się oderwać, choć przyznaję bez bicia, że gdyby nie błyskawiczne respawny i musiałbym czekać między jedną a drugą śmiercią na to, aż coś tam się dogra, to pewnie bym odpuścił i prosił pana redaktora Dąbkowskiego o wybaczenie. Bo ginie się tutaj co chwilę. Nawet i co kilka sekund.



I to nie przez moje dwie lewe łapy, bynajmniej, te są całkiem sprawne. Ale wystarczy tylko jeden strzał i jest po nas. Zgadza się, nie ma tu żadnego paska energii, jesteśmy klasycznym zawodnikiem składającym się po trafieniu jak scyzoryk. Żaden z nas słabeusz, nic z tych rzeczy, bo tylko raz ciachniemy mieczem i przeciwnik leży, czyli szanse są równe. Wymusza to jednak opracowanie do bólu precyzyjnych, akrobatycznych strategii (całkiem dosłownie, bo biegamy po ścianach i skaczemy aż miło), taktyka "na rympał" nie przejdzie, ale bez obawy, możemy próbować i dziesiątki razy. Poprawka: będziemy próbować dziesiątki razy. Albo nawet i setki.



Łatwo można by było zdyskredytować "Ghostrunnera" jako tytuł bezczelnie podpinający się pod szaleństwo towarzyszące rychłej (miejmy nadzieję) premierze "Cyberpunka 2077", kąsek mający jedynie umilić nam czas przed daniem głównym, ale byłaby to ocena srodze niesprawiedliwa. Gra od One More Level to rzecz zupełnie osobna, choć osadzona w neonowej arkologii, niejako stereotypowym dla gatunku settingu. Tyle że będące miejscem akcji Dharma Towers przypomina raczej tor przeszkód skonstruowany wyłącznie dla naszej frajdy i frustracji, a dynamiczne tempo nie pozwala nam przystanąć i zastanowić się, co dalej. Dlatego pokonywanie kolejnych najeżonych przeciwnikami aren wymagać będzie metody próby i błędu, pamięciowego poznania trasy i finezyjnego jej pokonania, pozbywając się po drodze strzelających do nas gości.



Dlatego też miejscami "Ghostrunner" przypominał mi niemalże grę rytmiczną. Synchronizacja jest tutaj wszystkim, instynktowne działanie zastępuje metodyczne myślenie, lecz kiedy już raz załapie się wybijaną przez syntezatory melodię, to palce błądzą po padzie równo z tupiącą nóżką. Owe liczne muzyczne skojarzenia nie są przypadkowe, bo soundtrack do gry, skomponowany przez rosyjskiego producenta Daniela Deluxe, jest znakomity i z miejsca wylądował w czołówce moich ulubionych płyt tego roku. Chwila na oddech przychodzi dopiero przy okazji sekwencji cyberprzestrzennych, gdzie niby odziera się nas z niektórych umiejętności, ale za to przypominają one niejakie łamigłówki i można odsapnąć od ciągłego skakania i ciachania. Tego drugiego jest mniej i, przyparty do muru, określiłbym pewnie "Ghostrunnera" mianem pierwszoosobowej platformówki ze strzelającymi przeszkadzajkami. Choć, jak pisałem, gra jest trudna, to niesamowitą satysfakcję dają te iście taneczne manewry między laserami, neonami i metalowymi podestami, a im płynniej walczymy, tym większej wszystko nabiera prędkości. Nabywane z czasem talenta, jak odbijanie kul, modyfikują rozgrywkę, lecz jej rdzeń pozostaje niezmieniony.



Rzecz jasna wszystko to, o czym piszę, ma swoje fabularne umocowanie, lecz jest ono pretekstowe. Naszym tytułowym Ghostrunnerem kieruje i rewolta, i zemsta, bo urzędująca na samym szczycie monumentalnej budowli Mara wykończyła wszystkich jemu podobnych. Jako ostatni z superżołnierzy, za sojusznika mając Architekta chcącego dokonać istnego zamachu stanu, rozpoczyna bój także o wyzwolenie swojego "ja", bo do tej pory wykonywał jedynie czyjeś rozkazy. Z czasem robi się nieco gęściej, choć fabuła nigdy nie jest angażująca na tyle, aby się nią wyjątkowo przejmować. Dość oczywiste jest, że uwaga One More Level skoncentrowała się wyłącznie na rozgrywce, a narrację i samą konstrukcję świata zepchnięto na dalszy plan. Miasto przyszłości jest puste, chłodne i pozbawione jakiegokolwiek kontekstu, mimo że trudno oderwać od niego oko i (niepotrzebne skreślić) ucho. A przy tym możecie mieć absolutną pewność, że "Ghostrunnera" nie sklecono na chybcika, byle jak, aby tylko zdążyć przed "Cyberpunkiem 2077"; to rzecz całkowicie osobna, niezależna i solidna.
1 10
Moja ocena:
7
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones